Long Range Shooting Festival 2
Zielonka

Tekst: Sebastian Szymański
Zdjęcia: Delta Optical, SpaceDog

 

29-30.09.2018, Poligon Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia, ZIELONKA
Organizator: Team99 Rafał Klecki
Współorganizatorzy: Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia; Stowarzyszenie o Charakterze Strzeleckim, Kolekcjonerskim i Rekonstrukcyjnym Stary Wiarus;
Sędzia Główny Zawodów Adam MORAWSKI – Sędzia kl. P
Delegat Techniczny PZSS Małgorzata CICHECKA – Sędzia kl. P
Przewodniczący RTS Dariusz MIERZEJEWSKI – Sędzia kl. P

  • Tym razem mały eksperyment na MilDot.pl – relacja z zawodów została napisana przez Sebastiana (dzięki Sebastian), który pierwszy raz w życiu brał udział w zawodach długodystansowych. Mam nadzieję, że jego doświadczenia, odczucia i emocje jakimi się podzielił przekonają tych którzy chcą „wejść” w długi dystans, a jeszcze wahają się nad podjęciem decyzji.
  • Podziękowania za udostępnienie fotografii z zawodów i treningu dla głównego sponsora zawodów firmy Delta Optical.
Bartosz Łuczak

 

Prolog 

 
Moja przygoda z LR rozpoczęła  się w połowie 2017 roku podczas zakupu pierwszego karabinu w 308 WIN. Był to tani, myśliwski sztucer z drugiej ręki. Nie chciał strzelać jak oczekiwałem więc zacząłem szukać informacji jak go zmodyfikować. Wtedy przeczytałem dwie pozycje Jerzego Ejsmonta, a dokładnie „Celność broni strzeleckiej” oraz „Balistyka dla snajperów”. Treści zawarte w podręcznikach mocno mnie zainteresowały. Maszyna ruszyła.
 
Karabin przechodził kolejne zmiany ale efekt był mocno niezadowalający. Zapadła decyzja o elaboracji. Kolejna pozycja Ejsmonta o elaboracji została wchłonięta. Karabin zaczął nieco lepiej strzelać ale dużo mu brakowało do akceptowalnego i powtarzalnego skupienia. W miedzy czasie dwukrotnie startowałem w lokalnych zawodach na 300m ze słabym wynikiem. Zapadła decyzja o zmianie karabinu na coś odpowiedniejszego. Powrócił temat dobierania naważek. Tu z pomocą pojawił się Zbigniew Łapa z Pro Shooting. Przy okazji zakupów bardzo mi pomógł przy zrobieniu dobrej amunicji. Karabin strzela rewelacyjnie za co niezmiernie dziękuje Zbyszkowi. To On mnie właśnie namówił na pierwsze prawdzie zawody czyli Long Range Shooting Festival 2. Chwila zastanowienia ale krótka – Jadę.
 
Lubię być rzucany na głęboką wodę więc wybrałem konkurencje Standard. 600, 800, 1000 m dla ciężkiej mocno pędzonej mojej kulki to nie problem.
 
No dobra. Po podjętej dość szybko decyzji dotarło do mnie, że to nie strzelanie na 100 m jak do tej pory. Przydało by się strzelić podobne dystanse przed zawodami. A tym bardziej, że nie znam swojego sprzętu i własnych umiejętności. Miałem zaliczyć trening w Skarżysku 14 września ale został odwołany dzień przed. Szybkie rozeznanie i kolejna szybka decyzja. Trening z Team 99 w Zielonce tydzień przed zawodami. To była bardzo dobra decyzja. Warunki pogodowe nie zachęcały na początku ze względu na lekki deszczyk ale wiatr był bardzo łaskawy. Wiał w plecy z niewielką prędkością. Strzeliłem 4 dystanse – 300, 600, 800 i 1000 m. Wszystko w tarczy z bardzo owocnymi skupieniami. Notatki porobione. Wróciłem do domu z myślą, że to łatwiejsze niż myślałem ale o tym później.
 
Wracając z treningu cały czas miałem w uszach reakcje osób, które oferowały mi na początek szkolenia zamiast zawodów słysząc o moim pomyśle strzelania na daleki dystans bez przygotowania. Tego śmiechu długo nie zapomnę.
 
Zacząłem szukać informacji odnośnie tych zawodów i długo nie musiałem szukać. Facebook w tym temacie robi ogromną robotę. Opcja szukaj i mamy wszystko na talerzu. Ilość informacji i regularność ich umieszczania podnosiła napięcie. Planowany konkurs z ciekawymi nagrodami oraz Happy Hour dodatkowo zachęcały do wzięcia udziału. Promocja imprezy na bardzo dobrym poziomie. Za to duży plus się należy. Strona internetowa festiwalu działała dość wolno ale wszystkie istotne informacje były łatwe do odnalezienia. Ciekawym pomysłem było utworzenie oraz upublicznienie listy zarejestrowanych uczestników. Kolejnym plusem dla mnie był regulamin. Napisany krótko, zwięźle i na temat.
 
Rejestracja przebiegła bez problemowo z szybką płatnością online, a bardzo atrakcyjna cena startowego zachęcała do udziału. Organizatorzy nie zapomnieli o uczestnikach z innych krajów, których na liście startowej trochę było. Utworzyli stronę rejestracji w języku polskim i angielskim.
 
Przed zawodami zostały rozesłane e-maile z planem zawodów, oraz listy startowe z podanymi stanowiskami i przybliżonymi godzinami rozpoczęcia konkurencji w danej zmianie.
 
Koniec nudzenia – czas na konkrety.

Sobota – dzień treningu (29.09.2018)

 
Pobudka 5:00 bo o 8:00 rozpoczynała się rejestracja uczestników, a do przejechania miałem 140 km. Pierwsze moje zawody. Nie wiedziałem jak to wszystko wygląda więc wolałem się nie spóźniać. Przybyłem na miejsce parę minut po ósmej.
 
Dojazd na strzelnice nie stanowił problemu dzięki zdjęciom z mapką dojazdu znajdującą się na stronie LRSF. Biuro zawodów dobrze oznaczone, a przy nim kolejka ludzi. Jak się później okazało to była kolejka do kontroli broni o czym poinformowały mnie osoby z obsługi zawodów jak już trochę się w niej ostałem. Najpierw należało się zarejestrować przy stoliku obok, a dopiero ze sprzętem ustawić się w kolejce do kontroli. Jak się później okazało nie byłem jedyny, który staną do niewłaściwego stolika. Podczas rejestracji składaliśmy autograf i odbieraliśmy pakiety startowe.
 
Ku mojemu zdziwieniu pakiet startowy zawierał kilka gadżetów. Identyfikator ze smyczą. Katalog produktów jednego ze sponsorów. Koszulka z logiem zawodów, oraz czapeczka z daszkiem, która jak się później okazało nie była zwykłą czapeczka lecz była to czapka z latarką w daszku. Typowy gadżet ale ojciec wędkarz się ucieszył. Na noc nad wodę jak znalazł. Ostatnim gadżetem był worko-plecak w którym te wszystkie przedmioty się znajdowały. Po rejestracji i kontroli broni zostało mi trochę czasu na zapoznanie się z obiektem.
 
Regularnie organizator zawodów informował o organizacji imprezy przy użyciu nagłośnienia z którego leciała muzyczka. Komunikaty były wyraźne i głośne, słyszalne z pewnej odległości od miasteczka. O godzinie 9:00 miało być oficjalne rozpoczęcie. Jak to bywa na różnych imprezach mieliśmy już minimalne opóźnienie. Podczas oficjalnego rozpoczęcia zostaliśmy poinformowani o zmianie regulaminu. Co prawda wprowadzone zmiany mnie nie dotyczyły ale była grupa ludzi, którym to się nie spodobało. Moim zdaniem mieli racje. Miło, że organizator wysłuchał próśb i się do nich ustosunkował ale informacje o zmianie powinny być ogłoszone z dużym wyprzedzeniem, a nie w dniu zawodów.
 
Dzień treningowy został oficjalnie rozpoczęty. Zasady były bardzo proste. Mamy 4 minuty czasu przygotowawczego i 10 minut strzelania na danym dystansie. Ilość strzałów nielimitowana. Po zakończeniu serii w stronę tarcz wyruszały ekipy z obsługi. Byli to młodzi, bardzo ambitni ludzie podzieleni na grupy. Urządzili sobie swoje wewnętrzne zawody, które polegały na jak najszybszym wykonaniu swojego zadania ze stoperem w ręku.  Tarcze wracały do namiotu sędziowskiego, gdzie można było się z nimi zapoznać. Było pięć zmian co teoretycznie dawało półtorej godziny czasu miedzy kolejnymi dystansami. W rzeczywistości były lekkie lub nie opóźnienia z różnych przyczyn. Głownie problemem były kłopoty techniczne z ruchomymi celami. 
 
Pogoda pierwszego dnia była wyśmienita. Piękne słonce i minimalne chmurki. Temperatura dochodziła do 20 stopni. Ciśnienie wysokie w granicach 1014 hpa. Wiatr jak to wiatr na otwartej przestrzeni. Wiał jak chciał. Głownie z godziny 8 z prędkością od zera do 3m/s. 
Ja strzelałem w jednej konkurencji w 4 zmianie więc miałem dużo wolnego czasu. Wolny czas szybko leciał. Na stoiskach wystawców była cała masa ciekawego sprzętu zaczynając od optyki poprzez odzież jak również broń wszelkiej maści. Atrakcji nie brakowało. Każdy znalazł coś dla siebie. Jedną z nich był wykład współtwórcy spustów z Kanady lub konstruktora MSBS w wersji wyborowej.
 
Dla poszukiwaczy nowych doświadczeń była do dyspozycji kusza sportowa jak również bron z Team99. Na odrębnej osi 100m można było je przetestować. Wspomniana oś była również udostępniona dla zawodników. Można było sprawdzić zero lub prędkość wylotowa. Dla smakoszy i nie tylko było stoisko z ciepłymi, smacznymi posiłkami.
 
Przyszedł czas na moją zmianę. Jeszcze zawodnicy z poprzedniej serii nie zeszli, a już szykowali się następni. Na stanowiskach sprawdzano listę obecności. Każdy z uczestników miał swoje stanowisko z danym numerem. Wszystko było uporządkowane i każdy wiedział co ma robić. Stanowiska rozdzielone płytami aby zawodnicy sobie nie przeszkadzali np. hamulcami wylotowymi. Padła komenda czas przygotowawczy. Można wyciągnąć broń. Z racji mojego zerowego doświadczenia w szacowaniu wiatru coś tam ustawiłem optykę według notatek z przed tygodnia. Po komendzie start oddałem w sumie 13 strzałów. Pada komenda Stop. Szybkie zebranie sprzętu i wycieczka pod namiot sędziowski oczekując na swoją tarcze. Zebrał się tłum strzelców czekających na delegacje z makulaturą. To chyba był jeden z najbardziej dłużących się kwadransów tego dnia. Otrzymałem swoja tarcze. Patrzę i oczom nie wierze. W tarczy są trzy przestrzeliny w samym rogu – z trzynastu. Pierwsze rozczarowanie zaliczone. Nie umiesz czytać wiatru to się naucz. Nagle okazuje się że to jest dużo trudniejsze niż się mi wydawało po moim pierwszym strzelaniu tydzień wcześniej. Kubeł zimnej wody sprawił, że trzeba uruchomić myślenie i uzupełnić wiedzę odnośnie wiatru.
 
Czas jeszcze szybciej zaczął lecieć. Szybciej niż wiatr, którego musiałem się uczyć. Kolejny dystans wzywa. Tym razem 800m do pokonania. Wnioski wyciągnięte i poprawki wyliczone. 10 strzałów poszło w kierunku tarczy.
 
Werdykt trochę lepszy. Aż pięć pocisków uciekło nie wiadomo gdzie. Jest lepiej ale dalej bardzo źle. W oczekiwaniu na kolejną serie na dystansie 1000m  rozpoczyna się koncert. Tak się skupiłem na swoim zadaniu ze nawet nie pamiętam kto śpiewał. Przyszła moja kolej. Nagle wiatr zniknął. Wszystko stanęło. Słonce pięknie oświetliło tarcze. Kolejne 10 sztuk popędziło w kierunku celu. Tym razem 9 na 10 w tarczy. Ze względu na opóźnienia godzina już późna. Czas wracać do domu. Ale to nie był koniec atrakcji. W programie było jeszcze strzelanie z broni sponsorów i organizatorów, oraz testy termowizji i noktowizji.
 
Podczas powrotu analizowałem swoje wyniki i ustalałem plan na serie oceniane.

Niedziela (30.09.2018) – dzień prawdy

Jestem sportowcem. 15 lat startów w różnych dyscyplinach na karku. Zabawa się skończyła. Jadę powalczyć bo rywalizację mam we krwi.
Jestem chwile po 8:00. Piękna pogoda ale chłodno. Kilka stopni powyżej zera. Mały obchód i chwila rozmowy z poznanymi dzień wcześniej ludźmi.
Kilka minut po 9:00 oficjalne rozpoczęcie. Omówienie spraw organizacyjnych i przedstawienie ekipy. 
Start. Padły pierwsze strzały.
 
Miałem czas na obserwacje innych zawodników i wiatru. Atrakcji w dniu strzałów ocenianych było trochę mniej ale te co były to i tak bardzo dużo. Osoby startujące bardziej skupiały się na przygotowaniach niż na zwiedzaniu. Przyjechały pierwsze tarcze. Sędziowie wzywali uczestników w celu oceny tarcz przy samym zainteresowanym. Stałem przy grupce czekających na ocenę tarcz i próbowałem wyciągać wnioski. Wyniki były bardzo różne. Padło wiele stwierdzeń, że wiatr mocno pląta figle.
 
Wracając do warunków pogodowych. O ile temperatura, ciśnienie i słonce były takie same jak dzień wcześniej to wiatr był zupełnie inny. Tym razem najwięcej wiało z godziny 3 i 4 z prędkościami od zera do 7 m/s. Przynajmniej tyle zmierzył mój sprzęt. Średnia prędkość wiatru według mnie wahała się miedzy 2 a 3.5 metra na sekundę. Wiatr był bardzo nieprzewidywalny jak dla mnie czyli osoby z jednym dniem na poligonie.
Po rozmowach z ludźmi mającymi pierwszą konkurencje za sobą dowiedziałem się ze wielu mocno się rozczarowało uzyskanym wynikiem. W głośnikach słychać wzywanie mojej zmiany na stanowiska. Nauczony życiem z dnia poprzedniego bacznie obserwowałem co się dzieje na przedpolu bo pomiar wiatru na stanowisku nijak się miał do rzeczywistości. Szybkie wprowadzenie korekt i ognia.
 
Niepewny swojego wyniku zaniosłem sprzęt do samochodu i wybrałem się pod namiot cierpliwie oczekując na wyrok. Jak się za chwile okazało wynik mnie zadowolił biorąc pod uwagę panujące warunki. Ciśnienie krwi co prawda niewielkie ale zeszło do normalnego poziomu. Chwila na nawiązywanie nowych kontaktów. Ku mojemu zaskoczeniu poznałem trochę ludzi w tym takich jak ja. Czyli pierwszy raz na zawodach. Wszystkich, których poznałem byli bardzo życzliwi. Chętnie wymieniali się doświadczeniami i podpowiadali co i jak.
 
 
 800 m wzywa.
 
Atmosfera już luźniejsza. Przed samym startem padały szacunki odnośnie wiatru, który mocno mieszał w rankingu. Coś tam wybrałem z tego worka propozycji bo sam nie bylem w stanie określić prędkości. Zrobiłem co miałem zrobić i znowu ustawiłem się w kolejce do oceny. Tym razem wynik znacznie słabszy ale wszystko było w tarcz. Odchodzę od namiotu z opuszczona głowa, a tu podchodzi do mnie znajomy i coś mi mówi o trzecim miejscu wskazując na tablice ogłoszeń. Miał racje. Trzeci wynik na 600m w mojej kategorii. Już humor poprawiony. Po analizie moich rezultatów i innych osób pojawiło się światełko w tunelu o możliwym ciekawym miejscu, które jest na wyciągnięcie ręki. Zostało 10 strzałów prawdy, a moja kulka bardzo lubi 1000m.
 
Pojawia się presja co potrafi dużo namieszać na niekorzyść. Po raz kolejny przed startem padają kolejne liczby poprawek. Przyrząd do pomiaru wiatru momentami szaleje. Doświadczenie niewielkie mówi, że jak sam określiłeś wiatr to było ok, a jak posłuchałeś się innych to już wyszło słabo. Na 600 wyszło ok, na 800 przesadziłeś to na 1000 ustaw mniej niż mowa. Tak zrobiłem.
 
Przyszła chwila prawdy. Wynik 0.
 
W tarczy 4 przestrzeliny w samym lewym dolnym rogu poza polem ocenianym. Szybka analiza co poszło nie tak. Zapomniałem przestawić elewacje po 800m pod strzelanie po krzyżu i poprawka na wiatr okazała się za mała.
W tym momencie dotarło do mnie, że jeszcze wiele się muszę nauczyć. Tym razem poligon wygrał, a ja przegrałem.
 
Impreza trwa dalej.
 
Oprócz strzelania był jeszcze konkurs dla uczestników na hasło promujące Festiwal. Organizator regularnie zachęcał do wzięcia w nim udziału. Zadanie było proste. Wystarczyło na odwrocie identyfikatora napisać swoją propozycje hasła oraz umieścić go w urnie. Chętnych do wzięcia udziału było wiele. Motywacją były interesujące, cenne nagrody takie jak optyka czy karabin historyczny. Wspomniane rozstrzygniecie konkursu było planowane zaraz po oficjalnym ukoronowaniu zwycięzców.
 
Zegar sprawia wrażenie, że tyka coraz wolniej. Sędziowie wyjątkowo długo zwlekali w wywieszeniem komunikatu na tablicy. Jednym z powodów był zgłoszony sprzeciw. Słońce schodziło coraz niżej i temperatura spadała razem z nim ale emocje rosły. Po długim oczekiwaniu i sporym opóźnieniu rozpoczęło się uroczyste wręczenie nagród. Od miejsca 1 do 3 w każdej z konkurencji były medale i nagrody rzeczowe, a do 6 miejsca dyplomy.
 
Dodatkowym wyróżnieniem były medale za uzyskanie najlepszego wyniku na danym dystansie w danej konkurencji.
Nadszedł czas na rozstrzygniecie konkursu. Jury nie było w stanie wyłonić zwycięzców bo wszystkie zaproponowane hasła były tak samo dobre. Zgodnie z regulaminem odbyło się losowanie szczęśliwców. Prowadzący trzymał w napięciu do samego końca, a nagrody były wyjątkowo kuszące.  Festiwal dobiegł końca tuż przed zachodem słońca.

Podsumowanie

Long Range Shooting Festival 2 uważam za bardzo udaną imprezę gdzie nie było tylko samego strzelania pod dużym rygorem. Organizator staną na wysokości zadania i mimo pewnych wpadek przeprowadził wyjątkowo interesujące zawody z różnymi atrakcjami. Tak zorganizowane zawody aż zachęcają do wzięcia udziału w kolejnej edycji.
 
Jestem zaskoczony atmosferą panującą w czasie tych dwóch dni. Ludzie biorący udział byli bardzo otwarci i pomocni. Bez trudu można było uzyskać wiele odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Jadąc na zawody znałem z listy startowej dwie osoby, a wracając nowo poznanych ludzi było wielu.  Wiatr który powiewał mocno zatarł różnicę w sprzęcie. Nie ważne z czego się strzelało i tak liczyło się doświadczenie i szczęście.
 
Swoją relację dedykuję ludziom, którzy planują rozpocząć swoją przygodę z dalekim dystansem ale nie mogą się przełamać. Nie jest to aż takie trudne. Spróbujcie, a się przekonacie że to wciąga.